Czwartek,
godzina druga w nocy. Jest ciemno, ulice oświetlają jedynie
latarnie. Dwóch mężczyzn wychodzi z uliczki ukrytej w głąb
jednego z najstarszych osiedli w Sydney. Nie są sami. Przybrani w
różnego rodzaju broń wleką za sobą ciało. Nie mają już siły,
facet przez nich brutalnie zamordowany waży dobre 100 kilo. Grubas.
Ręce jak i ubrania mają całe we krwi. Już nieżywy mężczyzna
nie dał im się tak łatwo zabić. Walczył. Widać to po twarzach
morderców, są posiniaczone, gdzieniegdzie widać zadrapania. Mimo
to, wydają się zadowoleni, niewątpliwie wykonali jakąś ważną
misję. To musiało być coś ważnego, albo ofiara musiała być
kimś ważnym. Nie zadaliby sobie tyle trudu, aby pozbawić życia
zwykłego mieszkańca.
Jeden z nich
uśmiecha się przegryzając dolną wargę, jest zdecydowanie młodszy
od drugiego. Idą ramię w ramię. Skręcają w drogę prowadzącą
do lasu. Doszli do celu. Niewielki, stary opuszczony dom. Dach prawie
się wali, wybite szyby w oknach. Uroczo. Starszy zabójca chwyta za
klamkę i otwiera drzwi, wchodzą do środka.
"CHOICE"
---------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------
Tak oto tym sposobem na bloga pojawił się prolog. Co o nim myślicie, podoba wam się? Liczę na komentarze i zapraszam do zakładki Bohaterowie.
W x